Gawędy radiowe

Realizatorami cyklu gawęd Simony Kossak było dwóch dziennikarzy Polskiego Radia Białystok: Jerzy Leszczyński i Jarosław Iwaniuk. Jak wspominają - wspólnie wpadli na pomysł, by zrealizować cykl audycji o przyrodzie. Mieli kłopot z tytułem. Coś o puszczy ….Coś o przyrodzie….A może o żubrze? Albo trochę trywialnie - „Co w trawie piszczy? A może nie „co” a „dlaczego”? Pani Profesor była podobno zachwycona. „Radio – mówiła – dużo mówi, opisuje a rzadko wyjaśnia zjawiska. Odpowiada na pytanie „co” ale z rzadka – „dlaczego”? Zatem MY postarajmy się to zrobić!” I tak powstały Gawędy Simony Kossak. „Dlaczego w trawie piszczy”.

Pierwsze słuchowiska dziennikarze nagrali w 2001 roku. Początkowo powstawały one naturalnych plenerach w Puszczy Białowieskiej, na łonie przyrody. Autorzy wspominają, że urzekła ich wiedza Pani Profesor, i to – w jaki sposób ją przekazywała. Mówiła bardzo obrazowo a jednocześnie prosto, docierając do każdego. Miała niesamowity dar opowiadania o wszystkim co działo się w Puszczy Białowieskiej. Barwnie, pięknie, mądrze i ciepło. Jej gawędy objaśniały, malowały i pokazywały barwny świat przyrody. Uczyły patrzeć, czuć i rozumieć, uczyły wrażliwości i mądrego patrzenia na otaczający nas świat roślin i zwierząt.

Fascynujące opowieści Simony Kossak miały tysiące stałych i wiernych słuchaczy. Spotykali się z nią codziennie na radiowych falach od kwietnia 2001r. Od poniedziałku do piątku o 5:35, 9:30 i 15:45 przed radiem w domach, w pracy, jadąc samochodem słuchali jej i dorośli i młodzież, mieszkańcy i wsi i miast. Potrafiła trafić do każdego.

Ogółem zdążono nagrać około dwóch tysięcy gawęd. Ostatnie - już w szpitalu - wiosną 2007 roku. Świadkiem ostatnich nagrań był wtedy Lech Wilczek, przyjaciel i wieloletni partner Simony Kossak. Wspominał, że ciężka choroba nie była w stanie zmóc jej niespożytego ducha. Siedziała w szpitalu, w specjalnie wydzielonej salce szpitala w Hajnówce. Na twarzy miała uśmiech. Z ust do mikrofonu płynął potok słów wspomagany żywą gestykulacją. Obok w słuchawkach siedział Jarek Iwaniuk. Rzadko interweniował. Simona z wyczuciem mieściła się w 3-4 minutowych sekwencjach poszczególnych gawęd. Nigdy nie czytała z kartki. To co miała dopowiedzenia- miała w głowie, nie trafiały się przestoje i zbędne słowa. Jak sama mówiła: To co chcę powiedzieć – po prostu najpierw widzę. Kiedy zaczynam mówić , mam wrażenie, że w głowie włącza mi się jakiś przycisk. Zaraz pojawiają się słowa, ustawiają w kolejce, łącza w zdania. Ja tylko się staram odpowiedni je wygłosić.